1. KRÓLESTWO KORZENI
      Było to tak dawno temu, że ani oczy nie widziały ani uszy nie słyszały. A było to tak... W podziemnym Królestwie Ciszy, panował potężny władca zwany Królem Korzeni. Królestwo, nad którym władzę sprawował było przeogromne, tak wielkie jak cały świat. Było poprzecinane przez Królestwo Neptuna, czyli przez morza i oceany oraz przez Królestwo Lodów. Królestwo Korzeni było niezwykłe, gdyż znajdowało się pod ziemią, a więc tam, gdzie jest i cicho i ciemno. To podziemne Królestwo było oplecione korzeniami, stąd władcę nazywano Królem Korzeni. To dzięki temu mądremu władcy, który o wszystkim wiedział i wszystkich znał, i to znał dobrze, życie w Królestwie toczyło się spokojnie. A skąd Król tak wiele wiedział o swoich poddanych? Stąd, że Skrzaty Skrzydlaki informowały go o wszystkim, co się w Królestwie działo. Wśród poddanych Króla Korzeni były Dżdżownice Śmieszki, Krety, Szybkie Mrówki, Robaki, a także wszystkie Korzenie, które potrafiły i mówić i słuchać.


Królestwo Korzeni.


     Najpiękniejszym miejscem w Królestwie Korzeni była Sala Korzennna. Oplatały ją korzenie potężnych dębów, dlatego że znajdowała się ona pod ogromnym, Stuletnim Dębem. Król Korzeni przyjmował w niej hołdy swoich poddanych. Również jego ogromny tron zrobiony był z potężnych korzeni dębu.
     Po Sali Korzennej latały Skrzaty Skrzydlaki z pożyczonymi od Robaczków Świętojańskich pochodniami, żeby oświetlić salę dla Króla. Skrzaty latały tak szybko, że trudno je było dogonić. Przekazywały wiadomości poddanym i utrzymywały porządek.
     W Sali Królewskiej były również Dżdżownice Śmieszki, które wychylały łebki ze swoich podziemnych tuneli, śmiały się, chichotały i wydawały piski. Te dość zabawne chichoty to był ich język, który rozumiał tylko Król Korzeni. Dżdżownice nosiły śmieszne kapelusiki i okulary i zawsze były bardzo wesołe. Gdy stawały się zbyt głośne Sekretarz Pieczęci Królewskiej, czcigodny Kret Ziemny uspokajał je machając wielkim piórem zrobionym z korzenia.
     Na środku Sali Korzennej stał ogromny stół zrobiony z dębów, klonów i jesionów. A stał on na potężnych sękatych nogach z korzeni. Ten ogromny stół znali wszyscy mieszkańcy Królestwa. A dlaczego? Bo na tym stole poddani Króla Korzeni składali swoje dary dla Króla. A dary te były bardzo wartościowe, gdyż podziemne Królestwo Korzeni miało bardzo dużo skarbów. Były tam drogocenne kamienie, węgiel i różne minerały, tak kolorowe i błyszczące, że aż oczy bolały od patrzenia. Błyszczały one wspaniale w świetle pochodni, z którymi latały Skrzaty Skrzydlaki. Na ścianach Sali Korzennej iskrzyły się krople wody, które spływając powoli po korzeniach, kapały na podłogę wykonaną z drogocennych kamieni przez pracowite Krety.




Drogocenne dary ofiarowane Królowi Korzeni.


2. KROPELKI GORCZYCY
   
     Najwięcej do powiedzenia w Królestwie Korzeni miały Korzenie. A było ich dużo i jeszcze więcej. Nawet Skrzaty Skrzydlaki nie mogły ich zliczyć, choć liczyć umiały doskonale. Król często przysłuchiwał się rozmowom Korzeni, bo mógł się od nich dużo dowiedzieć, nawet o tym co w Królestwie się działo.
     Kiedy Król Korzeni martwił się jakimiś problemami Królestwa, to Dżdżownice Śmieszki przestawały się śmiać, a nawet niekiedy płakały. Ale za to gdy Król się cieszył, Dżdżownice śmiały się i kręciły łebkami i nawet głośno piszczały. Jednak Król Korzeni martwił się często, bo miał do tego wiele powodów, posłuchajmy…
     Mimo, że Król Korzeni miał wielu przyjaciół, to miał też i nieprzyjaciół. Należały do nich Kropelki Gorczycy. Bywało, że spływały one nie tylko do Sali Korzennej, ale także do siedlisk Mrówek, do krecich nor, a także do podziemnych tuneli Dżdżownic. Dokonywały one wielkich zniszczeń bo zatruwały siedliska mieszkańców Podziemnego Królestwa.
     Pewnego razu w Królestwie Korzeni zaczęły dziać się złe rzeczy. Skrzaty Skrzydlaki podejrzewały, że to nieprzyjaciele Królestwa Korzeni zbierali chwasty na łąkach w Królestwie Światła, ucierali je na żarnach i kiedy padały deszcze, posypywali ziemię tak, żeby gorczyca wraz z woda spływała do podziemnego Królestwa Korzeni. Kropelki Gorczycy miały tak ostry zapach, że Dżdżownice Śmieszki musiały zatykać noski, a Szybkie Mrówki uciekały jak najdalej i jak najszybciej.
     Król Korzeni był tym nie tylko zaniepokojony, ale i bardzo się tym martwił. Polecił więc swojemu kanclerzowi, Kretowi Ziemnemu dokładne zbadanie tej sprawy. Kret potraktował polecenie Króla Korzeni bardzo poważnie, aż mu nieco włosów przy uszach posiwiało. Natychmiast przywołał Skrzaty Skrzydlaki i polecił im zebrać wszystkie wieści o Kropelkach Gorczycy. Oznaczało to wyjście na powierzchnie ziemi do Królestwa Światła i rozpoznanie, kto śmie niepokoić Króla Korzeni i jego poddanych.
     Skrzaty Skrzydlaki natychmiast wzięły się do pracy, podzieliły się na małe grupy i udały się do Królestwa Światła na zwiady. Działały głównie nocą, ponieważ do ciemności były przyzwyczajone i chciały pozostać niezauważone. Obleciały pół świata i wypytały swoich przyjaciół w Królestwie Światła, czyli Robaczki Świętojańskie, kto taki śmie martwić czcigodnego Króla Korzeni. Niestety Świetliki tego nie wiedziały, obiecały jednak się dowiedzieć, i słowa dotrzymały. Latały i latały po całym świecie, świeciły i świeciły jak tylko mogły, pytały i pytały, aż wreszcie odkryły spisek, czyli zmowę, była to zmowa Wilkojadów z Błękitnymi Pająkami.




Podstępne Wilkojady i złośliwe Błękitne Pająki mielą trujące ziarna.


     Okazało się, że za namową Błękitnych Pająków, Wilkojady zbierały na polach chwasty i mieliły ziarna w młynie nocą, tak, żeby młynarz nic nie wiedział. Następnie zbierały zmielone ziarna i po kryjomu rozsypywały po polach przed deszczem, żeby zmienione w Kropelki Gorczycy, spływały do Królestwa Korzeni i niepokoiły jego mieszkańców.


Trujące Krople Gorczycy atakują mieszkańców podziemnego Królestwa.


 Wiele Dżdżownic, Mrówek, a także Robaków Cudaków od tego zachorowało, bolały je brzuszki.



    Chore Robaki Cudaki.



     Król Korzeni, dowiedziawszy się o tym niecnym spisku, rozkazał wystraszenie Błękitnych Pająków oraz Wilkojadów. Sprawę tę powierzył mądremu i zacnemu Sekretarzowi Pieczęci Królewskiej, Kretowi Ziemnemu. Kret chcąc sprostać powierzonemu zadaniu zaszył się w jednej ze swych nor na długie godziny. Dżdżownice Śmieszki martwiły się, co też się z nim dzieje. Po dłuższym czasie Kret Ziemny wyszedł z nory zadowolony i widać było, że ma gotowy plan. Chcąc podjąć ważne podziemne decyzje, zaprosił Robaki Cudaki na naradę, która nazwał "Wielką Radą do spraw podziemnych". Narada odbyła się w Kreciej Norze pod Starym Klonem, zaraz za Krecim Ogonem. Trwała ona tak długo, że wszystkie soki korzenne spłynęły po korzeniach do podziemnego jeziora. Narady Król Korzeni nie przerwał, nie pytał też wiele, bowiem ufał mądremu i czcigodnemu Kretowi Ziemnemu. Wierzył, że jego zasłużony Kanclerz wymyślił coś dobrego. I tak się stało. A co się stało? Otóż na kilka podziemnych dni znikły Robaki Cudaki. Pogłoski mówiły, że poszły one na Mysie Sekrety i Mroczne Drogi i widziały się z Wilkojadami, a nawet Błękitnymi Pająkami.
Pewnego dnia, kiedy spłynęły prawie wszystkie soki korzenne, Robaki Cudaki wróciły do swojego Podziemnego Królestwa Ciszy, żeby opowiedzieć Królowi Korzeni o tym , czego dokonały. W Sali Korzennej pod Stuletnim Dębem zebrali się wtedy mieszkańcy Podziemnego Królestwa. Były tam nawet Myszy, które kopały nory w ziemi i wszystko o Królestwie Korzeni wiedziały.
Potężne korzenie Stuletniego Dębu, które oplatały Salę Korzenną były bardzo ożywione, chciały bowiem dowiedzieć się jak Robaki Cudaki poradziły sobie z Kroplami Gorczycy. Wieść się rozniosła po Królestwie Korzeni, że Krople Gorczycy zniknęły i już nie zatruwają mieszkańców, nie rujnują mysich nor i krecich korytarzy, ani też tuneli, które Dżdżownice Śmieszki drążyły całymi dniami i nocami.
     Król Korzeni uroczyście podziękował Kretowi Ziemnemu oraz Robakom Cudakom za wygraną bitwę z Kroplami Gorczycy i odznaczył orderami: Korzennych Bohaterów.



Król Korzeni odznacza Robaka Cudaka orderem za zasługi dla mieszkańców podziemnego Królestwa.


     Na pytania Korzeni Dębowych, jak to Robaki Cudaki dokonały tak wielkiego czynu, Król Korzeni oficjalnie ogłosił, że są to tajemnice, które nie powinny być nigdy ujawnione. Dżdżownice Śmieszki przygotowały niespodziankę i swoimi piskliwymi głosikami zaśpiewały chórem Wielką Pieśń na cześć Robaków Cudaków:
Niech nam żyją Robaki,
Niech nam żyją Cudaki,
Bo z naszej okolicy,
Znikły Krople Gorczycy.




Dżdżownice radośnie wyśpiewują pieśń na cześć Robaków Cudaków.



3. WIELKA WODA
     Chociaż życie w Królestwie Korzeni zazwyczaj płynęło spokojnie, to czasem jednak zdarzały się podziemne kłopoty. Wtedy Król Korzeni smutniał, a Dżdżownice Śmieszki bardzo płakały, a ich łezki spływały po korzeniach. Również Korzenie dziwnie markotniały, a niektóre nawet płakały. Sekretarz Pieczęci Królewskiej Kret Ziemny w takich sytuacjach od razu udawał się do swojej nory kreciej i tak się martwił, że aż mu włoski koło uszów siwiały.
     Nigdy jednak nadzieja nie opuszczała mieszkańców Podziemnego Królestwa Korzeni wierzyli bowiem, że Król Korzeni, dzięki swej mądrości ich uratuje. Robił to bowiem wielokrotnie i zawsze udawało mu się ocalić Królestwo Korzeni.
     Pewnego razu, Burza Deszczyca rozszalała się nad ziemią i zaczęła zatapiać Podziemne Królestwo Ciszy. Wszyscy byli bardzo wystraszeni i błagali Króla Korzeni, żeby coś zrobił.

Okrutna Deszczyca miota piorunami.



     Jak to zwykle w tak trudnych sytuacjach bywało, Król przywołał do siebie swojego Kanclerza Kreta Ziemnego i polecił pilnie rozwiązać sprawy, szybko podjąć podziemną decyzję tak, żeby uratować Podziemne Królestwo Korzeni. Burza Deszczyca szalała i woda lała się strumieniami z Królestwa Światła. Dżdżownice Śmieszki i Robaki Cudaki były tak przemoczone, że aż się trzęsły z zimna.


Wielka woda zalewa podziemne korytarze.


     Król Korzeni pamiętał, jak to przed wieloma podziemnymi latami, Burza Deszczyca chciała zalać Królestwo Korzeni, ale wtedy w porę nadeszła pomoc Królestwa Światła i dzięki temu Królestwo Korzeni ocalało. Burza Deszczyca była bardzo złą Królową Piorunów i Błyskawic i nie lubiła Króla Korzeni. Król o tym doskonale wiedział i dlatego też był tak bardzo zmartwiony jej działaniami.
     Mądry i czcigodny Kret Ziemny nigdy Króla nie zawiódł. Znany był ze swego wielkiego doświadczenia i roztropności. Tym razem też, jak to zwykle bywało, schował się w swojej kreciej norze i długo, ale to bardzo długo myślał, i myślał, aż w końcu wymyślił.
     Siedział na mchu ze spuszczoną głową i popijał soki korzenne. A kiedy już wszystko wymyślił to powoli ze swej kreciej nory wychodził i uśmiechnięty szedł prosto do Króla Korzeni i coś Królowi na ucho szeptał. Wtedy to oblicze królewskie rozjaśniało się i wszyscy już wiedzieli że coś dobrego się stało. Tym razem Kret Ziemny poprosił Skrzaty Skrzydlaki o pomoc. Zaszył się wraz z nimi w swojej kreciej norze i radził… i radził. A radził tak długo, aż wszystkie soki Korzeni Stuletniego Dębu spłynęły, a Korzenie Dębowe zaczęły pytać co to będzie...

 Kret Ziemny obmyśla plan pokonania złej Deszczycy.

     Burza Deszczyca nadal jednak szalała i polewała strugami wody całą ziemię i przecinała błyskawicami niebo i raziła piorunami drzewa, aż korzenie skarżyły się, że to bardzo boli. Wszyscy płakali i trzęśli się z zimna.
    Niespodziewanie Skrzaty Skrzydlaki, wcześniej pouczone przez Kreta Ziemnego, wybrały swego przywódcę i ruszyły do Królestwa Światła. Była noc, Burza Deszczyca nadal szalała. Mieszkańcy Podziemnego Królestwa byli ciekawi gdzież to udały  się Skrzaty Skrzydlaki i co z tego wyniknie. Kret Ziemny trzymał wszystko w tajemnicy, bo zadanie Skrzatów było bardzo, ale to bardzo trudne.
Nastały długie podziemne godziny i długie podziemne czekanie mieszkańców Podziemnego Królestwa Ciszy. Było tak cicho, że słychać było spadające krople Soków Korzennych i szum spływającej po korzeniach wody. Robaki Cudaki starały się nawet pływać, ale im to nie wychodziło.
    Aż tu nagle, nie do wiary! Wszystko zaczęło się zmieniać, jakby uspokajać, jakby uciszać, a nawet ocieplać. Coś dziwnego się stało. Skrzatów Skrzydlaków jeszcze nie było, aż Korzenie Dębów zaczęły się o nie martwić. Jednak Skrzaty szczęśliwie powróciły. Były bardzo zmęczone, ale zadowolone, bo spełniły swoje zadanie. Burza Deszczyca została przegnana do Królestwa Gór i Skał, dla którego nie była takim zagrożeniem.


Królestwo Gór i Skał.


Co takiego zrobiłyście? -zapytał wielki Dębowy Korzeń zwracając się do Skrzatów. Skrzaty odpowiadały jeden przez drugiego, jak przegoniły Burzę Deszczycę.
A nie bałyście się piorunów i błyskawic? -pytały korzenie.
Nie bałyśmy się wcale! -zawołały Skrzaty- Kret Ziemny kazał nam zostawić lęk w jego norze.
     W Królestwie zapanowała niezmierna radość. Dżdżownice Śmieszki, jak zwykle zaczęły wyśpiewywać swoimi piskliwymi głosikami piosenki na cześć Skrzatów Skrzydlaków. A jedna z tych piosenek brzmiała właśnie tak:
    Dziękujemy wam Skrzydlaki,
    Za wasz wyczyn taki,
    Że uciekła błyskawica,
    I Burza Deszczyca!


4. MSZAKI CICHOSTĘPY
     Spośród wielu nieproszonych gości, którzy przybywali z naziemnego Królestwa Światła do podziemnego Królestwa Korzeni, szczególnie dawały się we znaki Mszaki Cichostępy. Te drobne stworzonka bardzo lubiły oplatać korzenie i wypijać z nich Soki Korzenne, a Soki Korzenne były bardzo smaczne. Dlaczego? Bo były słodkie i dlatego mieszkańcy Podziemnego Królestwa je bardzo lubili.
     Kiedy jednak Mszaki Cichostępy obrastały Korzenie, to nie starczało Soków Korzennych ani dla Dżdżownic Śmieszek ani dla Robaków Cudaków. Bywały bowiem tygodnie, a nawet miesiące, kiedy w Królestwie Korzeni brakowało Soków Korzennych i wszyscy mieszkańcy Podziemnego Królestwa mieli smutne miny. Ale Skrzaty Skrzydlaki zawsze znalazły troszkę soków tu i tam i w muszlach z Podziemnego Jeziora przynosiły Królowi Korzeni Soki Korzenne, żeby chociaż władca Podziemnego Królestwa, którego wszyscy bardzo kochali, miał trochę radości i cieszył się dobrym zdrowiem. Bo cóż mieszkańcy Podziemnego Królestwa zrobiliby bez swego władcy?
     Pewnego roku niedobra Burza Deszczyca tak zalała deszczem podziemne Królestwo Korzeni, że Pracowite Mrówki zaprzestały swych wędrówek, a Dżdżownice Śmieszki ani nie wychylały łebków z podziemnych korytarzy ani też nie śmiały się.
     Wtedy to nastąpił bardzo groźny najazd Mszaków Cichostępów. Oplatały one biedne korzenie tak, że te nie mogły oddychać.


Korzenie dręczone przez Mszaki Cichostępy.


     Zabrakło życiodajnych Soków Korzennych i nastał wieki smutek. Król Korzeni również posmutniał, aż Robaki Cudaki zaniepokoiły się i wysłały delegację do Sekretarza Pieczęci Królewskiej Kreta Ziemnego, z prośbą o pomoc.
     Tymczasem Mszaki Cichostępy tak się rozzuchwaliły, że zaczęły podchodzić pod sam tron królewski. Wtedy to zaniepokojony Kret Ziemny postanowił działać. Zaszył się więc w swojej norze i nie wychodził z niej przez kilka dni i nocy podziemnych. Co on tam robił, nie wiemy, to co wiemy to, że coś wymyślił. A że był bardzo mądry, więc nadzieja wstąpiła w serca mieszkańców Podziemnego Królestwa, gdy usłyszeli, że Kanclerz Króla korzeni, postanowił zwołać naradę z udziałem Dżdżownic Śmieszek. Tak, to prawda, poprosił on Dżdżownice o pomoc. Zaprosił je więc do swojej Kreciej Nory, która była dość obszerna, bowiem odbywały się tam Podziemne Narady. Była tam ściana z korzeni, na której Kret Ziemny rysował coś tajemniczego Korzennym Pisakiem, aż Dżdżownice Śmieszki ze zdumieniem otwierały buźki. Ale słuchały z wielką uwagą i po cichu powtarzały sobie to, co Kret Ziemny im mówił. Kret Ziemny lubił trzymać swoje plany w wielkiej tajemnicy, bo obawiał się żeby nikt ich nie zdradził. Miał on rację bo przecież Król Korzeni miał wielu wrogów.
     Pewnej Podziemnej Nocy, Dżdżownice Śmieszki zniknęły. Nawet sam Król Korzeni zaniepokojony rozglądał się dookoła i wzrokiem szukał śmiejących się wesołych dżdżownic w kapelusikach, ale nie mógł ich znaleźć.
     Po dłuższej nieobecności, pewnego podziemnego dnia, Skrzaty Skrzydlaki, w imieniu Króla Korzeni, poprosiły Kanclerza Dworu Kreta Ziemnego, żeby stawił się przed obliczem Króla. Wtedy to Kret Ziemny ubrał swój uroczysty strój i spokojnym krokiem udał się do Sali Korzennej. Król otoczony był Korzeniami Dębowymi, które o czymś głośno rozmawiały. Kiedy zobaczyły Kreta Ziemnego przycichły i skierowały wzrok na Króla. Kret tymczasem pokłonił się Królowi tak nisko, że aż nosem dotknął Korzennej Podłogi. Król skinieniem ręki rozkazał Kretowi powstać i zapytał go o Dżdżownice Śmieszki, co też się z nimi stało? Kret Ziemny poprosił Króla, czy może się do niego zbliżyć. Król skinieniem głowy na to pozwolił. Kret zbliżył się więc do Króla i szeptał mu na ucho tak długo, że aż Korzenie Dębowe zaczęły się niepokoić i dziwnie pomrukiwać. Nagle oblicze królewskie rozjaśniło się i Król nawet zaczął się uśmiechać, słuchając nadal Kreta Ziemnego. Robaki Cudaki na ten widok zaczęły podskakiwać do góry z radości, a Mszaki Cichostępy zniknęły, a było ich przecież mnóstwo.
     Również Dżdżownice Śmieszki jedna po drugiej zaczęły wychylać łebki w kapelusikach, miały one zadowolone buźki i wesoło popiskiwały. Jakaż to radość nastała w Królestwie Korzeni. A Skrzaty Skrzydlaki roznosiły wieści, że Dżdżownice Śmieszki przepędziły niedobre Mszaki Cichostępy. Na dowód tego, przyniosły dużo, ale to dużo muszli z Podziemnego Jeziora, wypełnionych Sokami Korzennymi, które wszyscy radośnie zaczęli popijać i na cześć Dżdżownic Śmieszek wszyscy zaśpiewali piosenkę:
Dziękujemy, dziękujemy,
Bardzo was nagrodzić chcemy,
Że jesteście razem z nami,
Po zwycięstwie nad Mszakami!



5. SKRZATY  SKRZYDLAKI 
     Skrzaty Skrzydlaki były takimi małymi duszkami, które zamieszkiwały Królestwo Korzeni i które sam Król Korzeni bardzo lubił i cenił, bo były bardzo pomocne i już nie raz uratowały Królestwo przed grożącym mu niebezpieczeństwem.

Skrzaty Skrzydlaki przemierzają nocą Królestwo Światła.


     Pewnego razu postanowiły dać światu znać o swoim istnieniu i wystosowały manifest do całego Królestwa Korzeni. Manifest napisany był Korzennym piórem na korze Stuletniego Dębu przez Kreta Ziemnego, Sekretarza Dworu Królewskiego. A Manifest Skrzydłaków brzmiał tak:
     My Skrzydlaki, dobre duszki skrzaty, ogłaszamy na cały świat, że jesteśmy i że istniejemy naprawdę. Co robimy? Przenosimy dobre wieści do najdalszych miejsc w Królestwie Korzeni, a robimy to szybko i z uśmiechem. Nagrodą dla nas za naszą pracę jest każdy uśmiech.
     Kochamy dzieci i osoby nieszczęśliwe. Przynosimy im dużo szczęścia. Nie boimy się nikogo, jesteśmy grzeczne, skuteczne i śmiałe. Lubimy prawdę, lubimy szybkość, zasmucamy się jak słyszymy płacz i śmiejemy się głośno razem z tymi, których uszczęśliwiamy. Umiemy dużo, ale nie chwalimy się tym. Jeszcze nigdy i z nikim się nie pokłóciliśmy. Lubimy dużo słuchać i potrafimy współczuć. Mamy silne skrzydełka, mocne płucka i dobre serduszka. Nie chorujemy, nie kichamy.
     Kto nami kieruje? Skrzydlata Mama, która jest dla nas dobra, ale też wymagająca. Nie krzyczy na nas tylko macha skrzydełkiem. Ona też lubi szybkość i uśmiech.



Skrzydlata Mama w otoczeniu roztańczonych Skrzatów Skrzydlaków.

     Lubimy się podobać, mamy ładne figurki i zwiewne skrzydełka, ale się nie chwalimy.
Umiemy współczuć oraz płakać razem z pokrzywdzonymi. Ale też umiemy zmieniać płacz w uśmiech szczęścia. Nie ma nikogo w Królestwie Korzeni kto by nas nie lubił. Jesteśmy wszędzie, a szczególnie tam gdzie jest dużo łez. Nie jesteśmy ani duże ani potężne, ale jesteśmy silne. Umiemy tańczyć z radości. Działamy zawsze razem, a jeśli idzie o radość to jesteśmy nie do pokonania.
     Mamy małe wymagania, nie jemy dużo. Czy śpimy? Troszkę, ale potrafimy też odpoczywać w locie. Gdzie mieszkamy? Na dworze Króla Korzeni, mamy tam swój domek. Jak można nas zawołać? Wystarczy poprosić i zrobić coś dobrego, a natychmiast się pojawimy. Cieszymy się miłością i szacunkiem Króla Korzeni i jego sekretarza Kreta Ziemnego.




6. ŚWIAT CISZY
    Oplecione korzeniami, zatopione w mroku Królestwo Korzeni nazywano też Królestwem Ciszy. A dlaczego? A dlatego, że w przeciwieństwie do naziemnego Królestwa Światła, panowała tam odwieczna cisza, której pilnowała dobra znajoma Króla Korzeni - Matka Cisza. Sam Król też lubił ciszę, bo wtedy mógł zadumać się i spokojnie pomyśleć o ważnych Sprawach Korzennych. A było ich bardzo dużo. Należały do nich Mysie Skręty, Widne Kąty, Mroczne Drogi, Wielkie Względy i jeszcze wiele innych podziemnych spraw.
     Dżdżownice Śmieszki też lubiły odpoczywać i podsypiać w ciszy, choć czasem lubiły również się głośno śmiać. Czasem jednak Robaki Cudaki tak chrapały, że aż korzenie Stuletniego Dębu nie mogły zasnąć. Niestety nie podobało się to Matce Ciszy, dlatego wielokrotnie upominała Robaki Cudaki żeby napiły się przed snem Soku Korzennego, bo wtedy spałyby spokojniej, ale one nie chciały nigdy posłuchać rad dobrej Matki.
     Kret Ziemny, sekretarz Dworu Królewskiego, też lubił drzemać z Korzennym Piórem w łapce, ale nie chrapał, żeby nie niepokoić Króla Korzeni.
     Ciszę wielbiły także Korzenie Stuletniego Dębu, które oplatały ściany Wielkiej Sali Korzennej. A spały one tak cicho, że nawet słychać było spadające krople wody. Skrzaty Skrzydlaki latały po Sali Korzennej z pochodniami pożyczonymi od Robaczków Świętojańskich, a latały tak cicho że słychać było oddech drzemiącego Kreta Ziemnego.
     Matka Cisza obchodziła Królestwo Korzeni kilka razy w ciągu dnia i nocy korzennej i pilnowała bowiem tego, by nikt nie zakłócał panującej ciszy. Czasem było tak, że Dżdżownice Śmieszki musiały prosić Matkę Ciszę o pozwolenie, żeby mogły się troszkę pośmiać, najczęściej jednak takie pozwolenie dostawały. Zanim jednak takie pozwolenie dostały, musiały wysprzątać swoje norki i podziemne korytarze, a także umyć buźki i założyć kapelusiki.
     Matka Cisza stąpała powoli i dostojnie, widać było u niej powagę i skupienie. Czasem zachodziła do wielkiej Sali Korzennej, kłaniała się Królowi Korzeni i po cichu, tak by nikt nie słyszał o czymś z nim rozmawiała. O czym oni tak radzili? Nie wiemy, ale musiały to być sprawy bardzo ważne dla Królestwa Korzeni bo oboje zazwyczaj mieli bardzo poważne miny.


Matka Cisza.


    Królestwo Korzeni, nazywane również Królestwem Ciszy, dawało również schronienie tym, którzy zmęczeni długim życiem w Królestwie Światła, zstępowali pod ziemię Ciszy na wieczny spoczynek. Nimi też opiekowała się Matka Cisza i zapewniała im spokój i wytchnienie na wieki. Wiedziała, że dusze wszystkich schodzących do Królestwa Korzeni odlatywały ku niebu, jednak wcześniej zstępowali oni do Królestwa Ciszy, żeby tam zamieszkać na wieki. Nad nimi, od czasu do czasu, słychać było modlitwy dochodzące z nad ziemi o wieczny dla nich odpoczynek. Matka Ciszy znała te modlitwy i pochylona, w skupieniu często ich słuchała. Z czasem sama na Dzień Zaduszny szeptem odmawiała: “Wieczny odpoczynek racz im dać Panie…”.




7. ROBAKI CUDAKI
    W podziemnym Królestwie żyły również Robaki Cudaki. Te pracowite i śmieszne zarazem stworzonka często pomagały Królowi Korzeni, bo go bardzo kochały i szanowały. Walczyły dzielnie z wrogami Królestwa Korzeni, a potrafiły to robić bardzo skutecznie. Ileż to razy uratowały Królestwo od zagłady, nikt tego nie zliczy…



Podziemny pokoik Robaka Cudaka.

     Nie bały się niczego i nikogo. Zawsze radziły się Kreta Ziemnego co mogą zrobić, chowały się do swoich norek i długie podziemne godziny naradzały się, by wreszcie podjąć najwłaściwsze działanie i wyruszyć na wyprawę. Nie raz pokonały Kropelki Gorczycy czy też Niebieskie Pająki. Nie bały się też wcale Burzy Deszczycy ani Wilkojadów. Były bardzo odważne i śmieszne zarazem, tak bardzo zabawne, że Dżdżownice Śmieszki na ich widok przewracały się ze śmiechu. Być może ta ich śmieszność była ich najskuteczniejszą bronią, bo wrogowie na ich widok tak bardzo się z nich śmiali, że one wykorzystując ich brak uwagi wygrywały każdą bitwę. Warto również nadmienić, iż Robaki Cudaki miały swego przywódcę Robaka Cudaka, bez mała generała, który był bardzo bystry i odważny.
     Gdy Robaki Cudaki szły na wyprawę w rytmie marszu podśpiewywały sobie taką piosenkę:
W taki dzień nie byle jaki,
Na wyprawę szły Cudaki,
Szybko wroga wystraszyły,
I do domu powróciły!
     Sekretarz Pieczęci Królewskiej, wielce szanowny Kret Ziemny, spisywał wytrwale wszystkie ich przygody na korze Stuletniego Dębu, swoim Korzennym Piórem. A uzbierało się tego tyle, że aż brakowało miejsca dla Mrówek Robotnic.


Robaki Cudaki rozkoszują się sokami korzennymi.


     Robaki Cudaki lubiły spijać spadające krople wody co dodawało im siły, a też i odwagi. Lubiły też słuchać opowieści Korzeni Stuletniego Dębu. Gdy Korzenie zaczynały opowiadać, zbierało się wtedy w Sali Korzennej tyle Robaków Cudaków, że nawet dla Skrzatów Skrzydlaków czasem brakowało miejsca.



8. SALA KORZENNA POD STULETNIM DĘBEM 
    Wielki Stuletni Dąb, który znali dosłownie wszyscy mieszkańcy Królestwa Korzeni, ale też mieszkańcy Królestwa Światła, oplatał swymi potężnymi korzeniami ogromną Salę Korzenną. W sali tej, zacny Król Korzeni odbywał królewskie narady, które prowadził Sekretarz Pieczęci Królewskiej, mądry Kret Ziemny. Notował on wszystkie ważne decyzje królewskie swoim piórem z korzenia, w wielkiej Księdze Korzennej, ustawionej na pulpicie z korzeni.
     Kret Ziemny, Kanclerz Królewskiego Dworu, stał zawsze po prawej stronie tronu królewskiego, a po lewej, na korzennym tronie, ale mniejszym niż tron królewski, zasiadała Matka Cisza. Była ona bardzo ważną postacią w Królestwie Korzeni. Król bardzo ją cenił i szanował.

Król Korzeni, Matka Cisza, Kanclerz Dworu Kret Ziemny w Sali Korzennej pod Stuletnim Dębem.


     Ściany Sali Korzennej stanowiły potężne korzenie Stuletniego Dębu, które pilnie obserwowały to, co się dzieje podczas królewskich narad. Miały one duże oczy i duże korzenne nosy. Od czasu do czasu przywoływały zebranych do porządku.
     Dookoła sali pełno było Skrzatów Skrzydlaków, które latały i biegały z pochodniami pożyczonymi od świetlików, żeby oświetlać Salę Korzenną i przekazywać wiadomości. Były one bardzo zwinne i szybkie, wszystkich dobrze znały i były bardzo pomocne. Kanclerz Dworu Królewskiego bardzo często zwracał się do nich o pomoc w trudnych sprawach.
     Ze ścian Sali Korzennej wychylały łebki Dżdżownice Śmieszki, w figlarnych kapelusikach i z uśmiechniętymi buźkami. Rozmawiały swoimi piskliwymi głosikami, ale też potrafiły milczeć, gdy tylko Kret Ziemny podnosił pióro korzenne do góry na znak ciszy.
Podczas narad gromadziły się przy Królu również Mrówki Robotnice. Zbierały się one najczęściej z tyłu Sali Korzennej, by nikomu nie przeszkadzać, tak też było im i innym dobrze.
     Dookoła trzech głównych postaci, a więc Króla Korzeni, jego Kanclerza Kreta Ziemnego oraz Matki Ciszy, stały Straże Korzenne, czyli potężne Korzenie, które pilnowały ich bezpieczeństwa. A było ich bardzo dużo. Dowodził nimi Korzenny Generał, który wyróżniał się wielkością i generalską postawą.
     Robaki Cudaki trzymały się z boku Sali Korzennej przy ścianach. Czasem zbyt głośno rozmawiały i wtedy Kret Ziemny podnosił swoje korzenne pióro do góry na znak ciszy.
Dla gości zaś z dalekich krańców Królestwa Korzeni zarezerwowane były korzenne ławy z przodu sali. A jacy to goście odwiedzali Króla Korzeni? Byli wśród nich poddani Króla ze wszystkich krańców Królestwa Korzeni: Pracowite Krety, Dżdżownice, które drążyły kanały w ziemi żeby dochodziło powietrze do podziemnego Królestwa. Były również Mrówki, co usypywały kopce, a także wiele innych Robaków i Robaczków, które mieszkały w różnych norkach ziemnych we wszystkich zakamarkach Królestwa Korzeni.
     Królestwo Korzeni miało swój korzenny czas, który wyznaczał wielki Zegar Korzenny z korzennymi wskazówkami, który wisiał na ścianie Sali Korzennej. Zegar odmierzał czas w latach podziemnych, podziemnych porach roku oraz w podziemnych godzinach.
Skrzaty Skrzydlaki oblatywały całe Królestwo Korzeni i zwoływały wielkie Korzenne Narady z Dworu Króla Korzeni. Nikt z zaproszonych gości nie odważyłby się nie przybyć. Byłoby to uważane za obrazę majestatu Króla, którego przecież wszyscy bardzo kochali.
     Wielkie Korzenne Narady prowadził Kanclerz Królewskiego Dworu, Kret Ziemny, który zapraszał przedstawicieli korzennego ludu na mównicę zrobioną z korzeni, żeby przedstawili tam wszystkim zebranym swoje kłopoty i smutki. Kret Ziemny pilnie spisywał wszystko to co oni mówili, a następnie przekazywał Królowi Korzeni, który po wysłuchaniu i przeczytaniu skarg udawał się na naradę do małej Sali Korzennej. Kiedy stamtąd wracał, siadał na królewskim tronie i ogłaszał swoją królewską wolę oraz decyzje, które stanowiły prawo Królestwa Korzeni. Następnie poddani, do których przemawiał Król Korzeni, kłaniali się mu po zakończeniu królewskiego wystąpienia, przyjmowali decyzje królewskie z pokorą, a następnie zajmowali miejsca na Korzennych Ławach. Po zakończeniu wielkiej Korzennej Narady, Król Korzeni uroczyście zapraszał gości na Korzenne Przyjęcie, gdzie podawano różnego rodzaju Korzenne Przysmaki oraz smakowite Soki Korzenne w muszlach z podziemnego jeziora.


Tańce podczas Korzennego Przyjęcia.


    Po uroczystym przyjęciu goście udawali się na zasłużony odpoczynek do pokoi gościnnych Pod Klonem, Pod Jaworem i Pod Jodłą. Oczywiście wszystkie pokoje gościnne oplecione były korzeniami różnych drzew. I tak to było od zawsze, przez całe Wieki Korzenne.



ZAKOŃCZENIE
     Życie mieszkańców Królestwa Korzeni toczyło się spokojnie przez całe Korzenne Wieki. Oczywiście, jak to zwykle bywa, zdarzały się niemiłe niespodzianki, ale mądrość Króla Korzeni była tak ogromna, że potrafił on zawsze uratować swoje Królestwo i jego mieszkańców od Kropelek Gorczycy, Mszaków Cichostępów czy Błękitnych Pająków. A działo się tak dlatego, że wszyscy kochali swego władcę i mieli do niego wielkie zaufanie. Król Korzeni z kolei, nigdy swoich poddanych nie zawiódł.
     I my możemy się dużo nauczyć od mieszkańców Królestwa Korzeni, którzy bardzo kochają swoją podziemną ojczyznę i swojego Króla. Gdy tak jest żadne przeciwności nie są ani straszne ani za trudne do przezwyciężenia.